Cześć wszystkim!
Wiecie doskonale, że mam obsesje na punkcie ust/pomadek/błyszczyków i wszystkim możliwych produktów do pielęgnacji ust. Jako maniaczka tego typu kosmetyków nie mogłam przejść obojętnie obok mocno osławionego już błyszczyka marki Dior Lip Maximizer. Co to jest? A więc jest to błyszczyk powiększający usta, który dzięki zawartości kwasu hialuronowego i nie tylko zwiększą objętość ust i poprawia ukrwienie. Czy to w ogóle możliwe, żeby taki zwykły kosmetyk powiększył nam usta. Odpowiem od razu. Tak, ale nie jest to powiększenie godne operacji plastycznej. Nie liczcie na usta niczym Kylie Jenner. Powiedziałabym, że jest to bardzo subtelne ich wypełnienie. Wklejam Wam zdjęcie przed i po. Bardzo chciałam pokazać Wam różnicę, ale jest ona praktycznie nie widoczna (na zdjęciu!). W rzeczywistości można zobaczyć zmianę.
Może przybliżę Wam jego cenę, zapach, konsystencję i tak dalej. Niestety cena jest raczej zabójcza, bo aż 160 zł za takie opakowanie. Ja miałam szczęście, bo moja mama postanowiła sprezentować mi go pod choinkę. Jeśli chodzi o zapach jest on dość specyficzny. Według mnie jest to połączenie delikatnej mięty z wanilią. Dość kontrowersyjne, ale summa summarum przyjemne połączenia. Po jakieś minucie od aplikacji zaczynamy czuć, że kosmetyk działa, a mianowicie czuć przyjemne oziębienie i lekkie mrowienie. Spokojnie jest na tyle delikatne, że w ogóle nie przeszkadza. Konsystencja jest idealnie lepiąca jeśli chodzi o błyszczyk. Bardzo fajny sztywny i precyzyjny aplikator z gąbeczką na końcu.
(Dolne zdjęcie PO)
A więc kluczowe pytanie: „Czy warto?”. Nie mogę pominąć faktu, że jest to jeden z nielicznych produktów, który faktycznie odżywił i nawilżył moje usta w tak krótkim czasie. Moje usta były w opłakanym stanie. Takim, że aż piekły kiedy kładłam się spać. Nałożyłam grubą warstwę błyszczyka (tak, że usta świeciły się jak diamenciki) i poszłam spać. Rano obudziłam się z autentycznie nawilżonymi i zregenerowanymi ustami. Żaden produkt nie zadziałał nigdy tak szybko. Po dwóch aplikacjach problem zniknął całkowicie. Jestem normalnie w szoku jak dobrze Dior sprawdza się jako nawilżacz. Jeśli chodzi o powiększanie ust to szczerze powiedziawszy mam dość duże wargi, więc mega powiększenie nie jest mi potrzebne. Jednak jakieś delikatne wypełnienie jest zauważalne. Nie wiem jakby to było przy wąskich ustach. Uważam, że jest to produkt bardzo uniwersalny. I do noszenia na co dzień (przy jednej warstwie) i do pokreślenia ust na wieczór (dwie warstwy), kiedy na przykład mamy mocno zaakcentowane oczy. Przy dwóch warstwach poziom nabłyszczenia jest mocny, więc zależy jak kto lubi. Ja preferuję jednak jedną warstwę. Odpowiadając na pytanie, które sama sobie inteligentnie zadałam, nie jestem w stanie określić jednoznacznie. Z jednej strony za TAKIE nawilżenie można dać naprawdę duże pieniądze, ale czy aż 160 zł? A może jeszcze nie trafiłam na taki dobry drogeryjny nawilżacz? Chociaż mam wrażenie, że wypróbowałam już praktycznie wszystko. Niestety jeśli liczycie na efekt wielkich ust, to uważam, że nie warto. Naprawdę aż takiej różnicy nie ma. To już chyba lepiej odkładać pieniążki na wypełnienie kwasem hialuronowym w jakimś salonie urody. Szczerze Wam powiem, że opakowanie jak na produkt za 160 zł wcale tyłka nie urywa. Jest plastikowe i według mnie lekko zalatuje tandetą. Naprawdę mogli bardziej się postarać. Fakt faktem, że wydajny jest. Mam go od końca grudnia, używam regularnie i jeszcze sporo mi go zostało. Mam nadzieję, że bez problemu uda się wydobyć końcówkę produktu z dna opakowania, bo jeśli nie to Higheels będzie bardzo zła! Także powiem Wam, polecam jeśli chodzi o nawilżenie. Jako powiększacz ust, to już mniej!
Ciekawa jestem, czy ktoś z Wam go używał i czy ma podobne uczucia. Czekam na Wasze opinie! Pada i pada w Poznaniu, a ja czekam aż przestanie i spadam biegać. Ostatnio się w to mega wkręciłam. Nareszcie pokonałam barierę nienawiści do tego sportu, która powstała w gimnazjum :P. Biegacie?
Buziaki:*
HIGHEELS